Dom rodzinny

Kiedy miałem trzydzieści lat, zmarł mój ojciec. Mieszkałem wtedy w Trójmieście wraz z żoną i dwójką dzieci. Wynajmowaliśmy nieduże mieszkanie w bloku niedaleko centrum miasta. Żona opiekowała się dziećmi, ja robiłem karierę w transporcie. Z domu rodzinnego wyjechałem mając 19 lat, czyli od razu po skończeniu szkoły średniej. Zawsze miałem złą relację z ojcem, nie utrzymywaliśmy kontaktu. Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, kiedy po jego śmierci okazało się, że zapisał mi dom. Stał on w niewielkiej, mazurskiej wsi, położonej jakieś 250 km od naszego obecnego miejsca zamieszkania. Zabrałem tam żonę po uroczystościach pogrzebowych, dzieciaki zostały z jej mamą. Po wejściu tam wróciło wiele wspomnień. Był to dość duży dom, około 120 metrów kwadratowych, z małym piętrem, które ojciec zrobił sam – wcześniej był tam strych. Dom pierwotnie wykonany był z czerwonej cegły, ojciec w większości wyremontował go sam kiedy byłem małym dzieckiem. Pamiętam jak przychodziłem mu przeszkadzać i skakać z okna kiedy nie patrzył. Teraz oczywiście miejsce to wyglądało zupełnie inaczej. Od kiedy byłem dzieckiem dom przeszedł kilka gruntownych remontów. Teraz drzwi znajdowały się kompletnie z drugiej strony. Ojciec po mojej wyprowadzce dobudował małą sień. Po wejściu przez masywne, drewniane drzwi z okienkiem ukazał nam się mały korytarz. Po lewej stał regał z butami, na ścianie wisiał masywny, kuty wieszak, a na podłodze leżał mały dywanik. Po przejściu przez oszklone drzwi weszliśmy do kuchni. Podzielona była ona na dwa obszary. Swoistą jadalnię, gdzie stał stół i krzesła oraz znajdowały się kręcone schody na piętro oraz kuchnię. Umowną granicę między nimi stanowiła podłoga. Pod jadalnią wyłożone były beżowe panele, pod kuchnią brązowe kafelki. Po lewej, przy oknie stała nowoczesna lodówka, pod ścianą ciągnęły się rzędy szafek, wiszących i stojących, jedne przeszklone, inne otwarte. I długi, brązowy, masywny blat. Kuchenka została ta sama którą pamiętam z młodzieńczych lat. Nadal zadbana i sprawna. Ściany były wyłożone niebieskimi panelami, wisiały na nich zdjęcia córek mojej siostry, dwa kalendarze i drewniany zegar, który dziadek kupił dawno temu od cyganów.
Następne pomieszczenie to salon, urządzony przez moją mamę, który nigdy mi się nie podobał. Zawsze wydawał mi się pusty i zimny. W lewym rogu stała rogowa kanapa, w miarę wygodna. Na środku duży, eliptyczny stół z drewna, przykryty obrusem, w okół niego krzesła. Wzdłuż ściany po prawej ciągnął się masywny segment z brązowego, ciężkiego drzewa. Z prawej niewielka szafa z wieszakami, następnie barek z alkoholem, potem przeszklony regał, kolejna szafa oraz wnęka, w której stał telewizor. Na każdym z tych mebli stała kolejna, mniejsza szafka, co łącznie dawało naprawdę dużą przestrzeń. Pamiętam, że wykonano te meble na zamówienie, w pobliskim warsztacie stolarskim który od jakiegoś czasu nie funkcjonuje. Jedyne okno w salonie zasłonięte było ogromną firaną. Na lewej ścianie wisiały kwiaty w doniczkach, a pod nimi rysunek węglem przedstawiający moich rodziców w dniu ślubu – prezent, który kiedyś dostali od mojej siostry na rocznicę. Muszę powiedzieć, że całkiem udany, rodzice wyglądali jak na zdjęciu, które było wzorem. Podłoga wykonana była z drewna, leżał na niej niewielki dywan. Ściany wytapetowane na biało, ze wzorkiem. Sufit wyłożony był białymi kasetonami. Całości dopełniał kolorowy, smukły żyrandol.
Kolejne pomieszczenie to krótki korytarzyk, z którego można było udać się w 3 różne miejsca.
Drzwi po prawej prowadziły do sypialni moich rodziców. Miejsce to wyglądało dokładnie tak, jak je zapamiętałem. Niewielkie pomieszczenie, z małą komodą na ubrania i pościel. Pod oknem z firanką stało małżeńskie łoże. Nowością był plazmowy telewizor, przykręcony do ściany. Ojciec zawsze miał problemy z zasypianiem i oglądał do późna. Tłumaczyłem mu wielokrotnie, że gapienie się w telewizor raczej nie pomoże, ale on zawsze wiedział lepiej.
Kolejne dwa pomieszczenia to łazienka i toaleta. Zawsze podobał mi się ich wystrój. Ojciec znał się na układaniu kafelków. Były one ułożone w taki sposób, żeby optycznie powiększać pomieszczenie. Niebieski przeplatał się z białym, tworząc piękny wzór i przywodząc na myśl wakacje nad morzem. W rogu stała duża, wygodna, biała wanna, w której jako dziecko uwielbiałem się kąpać. Potem zmieniłem preferencję na prysznic.Poza tym było tu też duże, błękitne lustro i niewielka biała szafka na różne szpargały.
Po kręconych schodach weszliśmy na górę. Tu znów korytarz, długi, wytapetowany, na ścianach wiszą obrazy z puzzli, które kiedyś całą rodziną układaliśmy.
Po lewej, obok drewnianej poręczy regał z książkami. To chyba moje ulubione miejsce w tym domu. Obok niego drzwi do mojego pokoju. W futrynie nadal zawieszony był drążek do podciągania. Po prawej stronie znajdował się komin, wyłożony żółtym piaskowcem. Zimą dawał masę ciepła co było naprawdę fajne. Po moim wyjeździe mama przerobiła ten pokój. Został wytapetowany w kolorowe wzory. Moje łóżko gdzieś zniknęło, za to na biurku i szafkach piętrzyły się stosy zabawek. Znaczy, do tej pory dziewczynki korzystały z tego pomieszczenia. Nie przeszkadzało mi to, przecież mieszkałem daleko stąd. Po prawej pokój mojej siostry. Okazało się, że też się troszkę zmienił. Po prawej stronie ustawiony był duży metalowy stół, a na nim maszyny i przybory do szycia. Za młodu moja mama była krawcową, wróciła do tego na stare lata. Poza tym pokój się nie zmienił, co tworzyło specyficzny kontrast. Po lewej stronie stały solidne, brązowe meble. Bardzo ładne. Zazdrościłem ich mojej siostrze w dzieciństwie. Na podłodze leżał materac z pościelą. Pewnie też spały tu dziewczynki lub ewentualnie moja siostra kiedy przyjechała w odwiedziny.
Warto wspomnieć, że do domu należał też niewielki stryszek, który aktualnie zastawiony był meblami i kuframi – skrywając przed nami swoje tajemnice. Na dole znajdowała się piwnica, a w niej piec oraz kolejne pomieszczenia, zapewne pełne słoików i narzędzi.
Ostatecznie trochę to trwało, ale postanowiliśmy, że damy temu miejscu szansę.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here