Kolory ścian w sypialni

Zawsze marzyłam o własnych czterech kątach. Wyobrażałam sobie, jakbym chciała je urządzić, jakie kolory chciałbym tam mieć, jakie meble itp. Musieliśmy jednak trochę poczekać. Szukanie mieszkania, wszystkie formalności, wycieczki do banków… Dla nas była to nieskończoność.
Po pewnym czasie w końcu się udało! Otrzymaliśmy klucze do upragnionego mieszkania. Wszystko było wspaniale, ale, jako że był to rynek pierwotny, trzeba było wszystko obmyślić, urządzić. Wszystko musiało mieć ręce i nogi. Dodatkowo ściany były gołe. U nas nie były one pomalowane nawet na biało. Trzeba więc ściany zatynkować, zakupić farbę, znaleźć fajny kolor i pomalować. Żaden problem! Brzmi banalnie. Jednak nie wszystko okazało się takie proste!
Wybraliśmy się do sklepu, w którym mogliśmy kupić wszystko, co potrzebne do urządzenia mieszkania. Ale od czegoś trzeba zacząć. Wszystko do łazienki wybrane, więc pierwszy, najważniejszy punkt mogliśmy już odhaczyć.
Kolejny punkt: ściany! Stanęliśmy więc przed paletami kolorów farb i różnymi rodzajami i nazwami puszek. I tu pojawił się problem. Jaką farbę i jaki kolor wybrać. Nie znaliśmy się na tym kompletnie. Nie pomyśleliśmy, żeby zapytać fachowców. Chociaż nie. Na pewno o tym pomyśleliśmy. Zapewne chcieliśmy problem ogarnąć sami, bez niczyjej pomocy. Nie chcieliśmy pokazać, że się nie znamy!
Wiadomo, pierwsze mieszkanie, fundusze ograniczone, więc wybraliśmy farby że średniej półki cenowej. Przecież nie mogą być złe, nie są najtańsze, nie są firmy krzak, tylko znanej, przecież dobrej marki.
Kolejne wyzwanie – kolor! Zawsze marzyłam o kolorowym mieszkaniu, w którym tętni życiem. Stonowane kolory, takie jak biały, szary, są nie dla mnie. Trzeba więc zaszaleć! W salonie limonka, przedpokój liliowy, a ściany w sypialni? Niech będzie łagodna brzoskwinka! Ładny, łagodny i przyjemny kolor.
Wszystko wydawało się fajnie. Ale do czasu! Salon i przedpokój okazały się strzałem w dziesiątkę. Po kilku dniach również ściany w sypialni zostały pomalowane. Nie malowałam sama, więc wybrałam się do naszego nowego mieszkania, żeby ocenić efekt końcowy. Przez okno sypialni do środka cudownie wpadało wiosenne słońce. Można było kolor ocenić w świetle dnia. Spojrzałam do sypialni i oniemiałam. Świeżo po malowaniu łagodna brzoskwinka okazała się wściekłą pomarańczą! Dosłownie dostałam oczopląsu. No nic.. Trzeba poczekać, aż farba wyschnie, pewnie kolor będzie taki, jaki miał być docelowo.
Niestety po jakimś czasie odcień pomarańczowy nie był wiele jaśniejszy. Ale już tego nie zmienialiśmy. Nie było czasu, bo chcieliśmy jak najszybciej się wprowadzić. Jak najszybciej zamieszkać u siebie!
Urządziliśmy całe mieszkanie. W sypialni znalazło się łóżko i ogromna szafa. W kremowych kolorach, więc w pomieszczeniu nie było już tak strasznie. Dość szybko przywykliśmy nawet do tak intensywnego koloru.
Mówią, że ściany w sypialni najlepiej pomalować na łagodny kolor, bo łatwiej się zasypia i lepiej się śpi. Pomyślałam – guzik prawda. Z zasypianiem problemu nie ma, śpi się też całkiem dobrze. Mąż nie narzekał, więc to tylko wymysł jakiejś osoby. Być może kilku osób.
Minęły trzy lata. Ściany nadal pomarańczowe. Noce przespane, więc chyba wszystko ok. Nadszedł więc najpiękniejszy okres w naszym życiu! Spodziewaliśmy się małej istotki w naszym domu. Wielkie poruszenie, czas zmian, przygotowań na nadejście nowego członka rodziny. Przydałoby się więc odświeżyć mieszkanie, póki jest na to czas. Pretekst do zmian idealny. Więc zabieramy się do urządzenia pokoju dziecka. Przy okazji, możemy odświeżyć również przedpokój. No i oczywiście sypialnię!
Ściany w sypialni za czyste nie są, czego powodem zapewne był zakup farby że średniej półki. Zwykłej, najzwyklejszej. Bez możliwości czyszczenia, bo po zetknięciu z wodą farba się ściera…
Po umyciu ścian, oboje decydujemy się na farbę, z której brud schodzi po przetarciu szmatką. W szczególności, z której schodzą również tłuste plamy. Niestety takie też się pojawiły w sypialni.
Pewnego razu zapomniałam się i wysmarowana oliwką do ciała oparłam się o ścianę. Plama niestety została. Podobny problem pojawił się w przedpokoju, gdzie na ścianie pięknie prezentowała się plama od oleju.
Oczywiście uderzamy w najwyższą półkę farb. Bez zastanowienia bierzemy farbę wodoodporną, pokrywającą. Do dziś twierdzę, że to najlepszy wybór. Każdego będę skłaniać do tego, by nie oszczędzać na farbie. Lepiej wydać więcej i mieć spokój na dłużej, niż zaoszczędzić i co chwilę odświeżać ściany, bo nie wyglądają one już tak, jak powinny. Czasem aż wstyd! Dodatkowo wydaje mi się, że przy dziecku jest to szczególnie ważne!
Kolejny etap – wybór koloru farby! Oboje decydujemy się na zmianę. Dla odmiany uderzamy w kolor stonowany. Wybieramy kolor piaskowy. Farba dobrze kryjąca, więc jedna warstwa powinna wystarczyć.
Zadowoleni wracamy do domu, sami zabieramy się za zmianę koloru ścian w sypialni. Wszystko fajnie. Tylko niestety pomarańczowy okazał się tak mocny, że jedna warstwa to za mało. Musieliśmy dokupić jeszcze jedną farbę. Na szczęście teraz wszystko wspaniale pokryło.
Czekamy więc do następnego dnia, żeby ocenić efekty naszej pracy. Wchodzimy do sypialni i jesteśmy wręcz zachwyceni. Na nowo zakochujemy się w naszym mieszkaniu, w naszej sypialni. Kolor okazał się fajną odmianą. Było o wiele spokojniej, o wiele łagodniej. Po wejściu do sypialni ściany przestały do nas „krzyczeć”. Oczywiście przez cały ten czas tak tego nie odbieraliśmy. Po prostu przywykliśmy do tego i pogodziliśmy się z jaskrawym kolorem.
Teraz jednak odczuwamy już różnice. Wchodząc do sypialni odczuwa się większy spokój. Mimo że wcześniej nie było problemu ze spaniem, ani z zasypianiem, to teraz jesteśmy w sypialni jakby bardziej odprężeni.
Nigdy nie wierzyłam, że to może mieć znaczenie, jaki kolor mają ściany w sypialni, ale teraz już wiem, że ma to jakiś mniejszy lub większy wpływ na umysł. A może raczej na podświadomość.
Dlatego teraz, nauczona już doświadczeniem, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wybierając kolor ścian do sypialni, należy kierować się tym, aby kolor ten był spokojny. Może nie ma to większego wpływu na sam sen, ale na pewno ma wpływ na nasze samopoczucie. Na nasz wewnętrzny spokój. A przed snem tego spokoju potrzebujemy na pewno sporo. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie każdy goni za swoimi sprawami.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here